[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Severus znalazł się w czymś, co wydawało się być całkowitą ciemnością. Automatycznie sięgnął po
różdżkę – ale nie było jej. Z zaskoczeniem zaczął przetrząsać swoje szaty. Doszedł do wniosku, że w
ostateczności będzie musiał polegać na bezróżdżkowej magii. Niewyraźny głos zdawał się szeptać
jego imię. Severus rozejrzał się, mrużąc oczy w ciemności, i zdał sobie sprawę z cienkich pasm
szarawej mgły, sunącej leniwie ku niemu. Rozpłynęła się, gdy tylko do niego dotarła, a ciemność
otoczyła go ze wszystkich stron. Spróbował werbalnego
Lumos
bez powodzenia, a później
niewerbalnego z tym samym zniechęcającym rezultatem. Był pozbawiony całej swej magii w tym
dziwnym miejscu.
- Gdzie ja jestem? – wymamrotał, wyciągając ręce. Wyczuwał obrączkę ślubną na palcu; to dodało
mu odwagi. Uświadomił sobie również, że łańcuszek, który dał mu Harry, wciąż wisi na jego szyi.
Poruszał się po okręgu, czekając, aż jego ręce natrafią na jakąś przeszkodę lub ścianę; była tam tylko
pustka. Severus zdecydowanie stawiał jedną stopę za drugą, na oślep wyciągając ręce. Nagle zaczął
bardzo podziwiać mugoli za to, że byli w stanie poradzić sobie bez magii.
- Severusie! – Najcichszy z szeptów popieścił jego ucho.
- Harry? – zawołał Severus, a jego głos został pochłonięty przez ciemność. Jego buty nie wydawały
żadnego dźwięku na podłożu. Ścieżka cały czas prowadziła w dół, co sprawiło, że stopniowo schodził
w nieznane tajemnice. Nie wiedział nawet, z jakiej materii składała się podłoga… Niewielki błysk
światła pojawił się w polu jego widzenia. Severus podejrzliwie ruszył w jego kierunku, instynktownie
ostrożny. Jego umiejętności szpiegowskie pozwalały mu poruszać się płynnie i cicho; jego szaty
nawet nie zaszeleściły. Światłem okazał się być żółty płomień, a kiedy Severus odetchnął z ulgą – ten
zniknął. Severus zmarszczył brwi. Ruszył dalej ze zdwojoną ostrożnością. Czy był tam ktoś – lub coś –
kto – lub co – świadomie włączył i wyłączył to światło? Czy został zwabiony w jakąś zabójczą
pułapkę? Jego lewa ręka zderzyła się z czymś zimnym i metalicznym. To było okrągłe, jak klamka, a
Severus zorientował się, że właśnie tym to było. Pomacał dłonią wokół gałki i wyczuł zarys
drewnianych drzwi. Przekręcił gałkę i pociągnął. Drzwi otworzyły się bez sprzeciwu. Severus wszedł
w nowy korytarz lub cokolwiek, czym to było. Tam w końcu było światło, ale był to niezdrowy,
szarawo-zielonkawy kolor sączący się przez kamienne ściany ścieżki. Sufit również nie istniał lub był
tak wysoko, że znajdował się poza zasięgiem wzroku Severusa. Ślad po Klątwie Zabijającej, pomyślał
Severus. Intuicja, poza jego zwykłą przenikliwą logiką, ostrzegała go, by nie pozwolił dotknąć się
mgle. Merlinie, gdzie ja jestem? Czy to Legilimencja? To powinno sprowadzić na mnie wyjaśnienie
zamiast zmieszania! Dotarł do rozdroża; ścieżka rozdzielała się, tworząc dwa korytarze. Severus
zatrzymał się, rozpatrując swój następny krok.
- Sev! – To pieszczotliwe imię, nikły głos Harry'ego w jego uszach… Zdawał się dochodzić z lewego
korytarza. Severus energicznie ruszył naprzód. Tu również były wstęgi zielonkawej mgły, która
raczej utrudniała niż rozświetlała mu drogę. Szedł cały czas, tęskniąc rozpaczliwie za widokiem
swojego męża. Jak wiele czasu mi zostało?, pomyślał z niepokojem. Od czasu do czasu wychwytywał
ślad zielonkawej mgły, która zdawała się rozciągać coraz dalej. Odwrócił się raz, spoglądając za
siebie, i zobaczył pełznącą ku niemu mgłę. Gdyby chciał wrócić, nie mógł już tego zrobić. Dotarł do
krętej drogi. Jego oczy otworzyły się szerzej. Teraz mógł ujrzeć obrazy. Ich pierwsza ceremonia
połączenia. Twarz Harry'ego była odrętwiała i blada, a Severus wbijał paznokcie w rękę młodzieńca,
gdy obchodzili gabinet Dumbledore'a, by dokończyć ceremonię… Następnie scena, która
prześladowała go najbardziej: Harry leżący na łóżku Severusa i on sam biorący go, poruszając się
szybko w przód i w tył, podczas gdy Harry leżał kompletnie nieruchomo… Severus zacisnął zęby. To
był test. Musiał ominąć obrazy. Szedł szybko, mijając obrazy z jego śmierciożerczej przeszłości,
torturowanych ludzi, śmiejącego się Voldemorta… Severus dotknął swej obrączki druga ręką,
wzdychając mocno. Dotarł do końca drogi; powitały go metalowe drzwi. Otworzył je bezzwłocznie.
Został powitany przez głos starego mężczyzny.
- Zamknij drzwi, Severusie Snape, albo zielona mgła dosięgnie nas szybciej.
Severus posłuchał, zaskoczony. Ciemność zniknęła, gdy pokój wypełnił miękki blask światła; teraz
mógł dostrzec źródło głosu. Był to sędziwy, przygarbiony mężczyzna, trzymający w ręku laskę. Jego
spojrzenie było tajemnicze i przenikliwe. Severus rozpoznał jego twarz z obszernych pism i szkiców w
książkach o historii magii.
- Merlin! – wykrzyknął cicho.
- Merlin, Severusie, to tylko tytuł. Nikt nie zna mojego prawdziwego imienia.
Coś w oczach legendarnego maga powstrzymało Severusa od zapytania o jego prawdziwe imię; w
końcu, choć głodny wiedzy, miał tylko jeden cel.
- Mój mąż leży na łożu śmierci. – Udało mu się zapanować nad głosem.
- Wiem, mój chłopcze, wiem. Dlaczego nie usiądziesz?
Sękata dłoń wskazała na wygodną sofę, której nie było tam wcześniej.
- Nie mam czasu na siedzenie! Liczy się każda sekunda! – prawie warknął Severus.
- Znalazłeś Harry'ego.
Merlin gestem nakazał mu, by poszedł za nim.
- Czemu miało służyć zaproponowanie mi, bym usiadł? – burknął Severus, zrywając się z kanapy.
Kąciki ust Merlina uniosły się pod śnieżnobiałą brodą. Mężczyzna przypominał Severusowi Albusa
Dumbledore'a, choć Merlin nie miał żadnych okularów, co było dość zaskakujące, zważywszy na
jego wiek. Merlin z wdziękiem zaprowadził Severusa do dalszego pokoju. Harry leżał w dziwnej
szklanej trumnie. Był ubrany w czarne szaty, które nosił podczas bitwy. Nie miał na sobie okularów.
Severus przypomniał sobie, że spadły, gdy został odrzucony przez Klątwę Zabijającą. Podniósł je,
nawet nie zauważając, że to zrobił, i włożył do swojej kieszeni – ale nie miał ich ze sobą w tym
świecie. Był zaskoczony tym, że ma swoją obrączkę i łańcuszek. Harry również miał swoją obrączkę.
Severus chciał go dotknąć, trzymać go w ramionach… – Chcę zabrać go z powrotem – powiedział.
- Nie możesz go zabrać – odpowiedział Merlin, ale Severus odwrócił się gwałtownie i przerwał mu.
- Jest moim mężem. On i ja jesteśmy złączeni przez krew, przez miłość, przez…
- Zostaliście połączeni przez nienawiść.
- To było dawniej! – rzucił Snape, szukając sposobu, by podnieść szklaną pokrywę trumny. – Proszę,
muszę zabrać go z powrotem, on umiera, widziałem zieloną mgłę po klątwie rozprzestrzeniającą
się…
- Ona dotrze nawet tu, mój chłopcze, i zniszczy nas wszystkich – powiedział Merlin z całkowitym
spokojem.
- Nie pozwolę jej zniszczyć Harry'ego!
- Nie pozwoliłeś mi skończyć zdania, porywczy czarodzieju. Nie możesz zabrać swojego męża,
dopóki…
Severus chciał przekląć Merlina, ale – poza tym, że nie mógł użyć swoich magicznych mocy – czas
uciekał; nie mógł kłócić się ani negocjować z Merlinem – musiał dostosować się do reguł
ustanowionych przez sędziwego czarownika.
- …dopóki nie odpowiesz na moje pytanie – zakończył Merlin.
- Pytaj – powiedział szybko Severus.
- Dlaczego chcesz zabrać go ze sobą? Jeśli zmęczysz się swoim mężem, możesz wrócić do tego, jak
traktowałeś go, zanim nauczyłeś się go kochać.
- Nigdy nie zmęczę się Harrym!
- Właśnie tak mówi większość ludzi.
- Kocham go.
- Tak również twierdzi większość ludzi. Gdy ktoś się zakocha, mój chłopcze, może się również
odkochać.
- Czy większość ludzi kończy w piekielnym, mrocznym labiryncie, gdy już to powiedzą? – zapytał
cierpko Severus.
- Nie. Tak naprawdÄ™ nie majÄ… tej wyjÄ…tkowej okazji, prawda?
- A gdyby ją mieli, czy wszyscy by ją wykorzystali? – zapytał Severus niskim szeptem.
- Przypuszczam, że nie wszyscy, ale nie byłbyś jedynym – odparł Merlin.
- Ale my rozmawiamy o Harrym, nie o innych. Chcę zabrać go z powrotem, ponieważ jego czas
jeszcze nie nadszedł. Nie jest jeszcze martwy. A teraz, Merlinie, pozwól mi zadać pytanie, które
odpowie na twoje.
- Śmiało – powiedział czarownik, unosząc krzaczastą brew.
- Zapytałeś mnie, dlaczego chcę zabrać Harry'ego ze sobą. Czego chciał Harry? Chciał wrócić ze
mną? A może chciał pójść dalej? Czego życzył sobie mój mąż? To najważniejsza rzecz, jaką muszę
wiedzieć.
Merlin uśmiechnął się i lekko machnął ręką. Szklana pokrywa zniknęła, a Severus ruszył naprzód i
porwał Harry'ego w ramiona.
Merlin wciąż się uśmiechał.
- Mgła się do nas zbliża. Idź, Severusie Snape, odejdź szybko, jeśli chcesz, by twój mąż towarzyszył ci
w tym życiu.
- Dziękuję – odparł Severus szczerze, bliski łez.
- Wreszcie jakieś maniery. Lepiej późno niż wcale – wymamrotał Merlin, otwierając przed nim
metalowe drzwi. Severus przyciągnął do siebie Harry'ego i wyszedł. Mgła była wszędzie i posuwała
się naprzód, zbliżając się do niego. Severus odwrócił się, ale drzwi zniknęły, pozostawiając po sobie
tylko kamienną ścianę. Był uwięziony. Jestem pozbawiony magii, nie mogę wyjść; zawiodę i Harry
umrze, pomyślał. Słowa Dumbledore'a powróciły do niego.
Severusie, Harry, uosabiacie moc, której Voldemort nie zna.
- Miłość – wymamrotał Severus. Wstał. – W takim razie weź mnie! – krzyknął do mgły. – Weź mnie,
ale pozwól Harry'emu odejść. Pozwól mojemu mężowi odejść!
Mgła zamigotała i zniknęła.
Severus odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- Ten Merlin był gryfońskim… szlachetnym samopoświęceniem przeciw instynktowi
samozachowawczemu Ślizgonów… Czy to było to? – prychnął pogardliwie, zgodnie ze swoim
charakterystycznym, drażliwym usposobieniem. Następnie spojrzał na Harry'ego, a jego spojrzenie
złagodniało. – Oczywiście… Skoro praktykowałem Legilimencję na Gryfonie…
Poprawił Harry'ego w ramionach i ruszył z powrotem drogą, którą tam przyszedł. Był zmęczony,
ponieważ ścieżka przez cały czas pięła się w górę. Był kompletnie wyczerpany i wiedział, że Merlin
uwolnił Harry'ego w ostatniej chwili. Był na ostatnim etapie – a przynajmniej taką miał nadzieję – tej
szalonej podróży. Pot ściekał mu po twarzy – Harry ciążył mu w ramionach – gdy głos Merlina
przemówił do niego, zdając się dochodzić zewsząd.
- Pamiętaj, Severusie Snape, że bardzo często ludzie rozumieją wielkość straty dopiero wtedy, gdy
prawie stracili lub stracili kogoÅ› bardzo bliskiego. JesteÅ› Opiekunem Harry'ego, tak jak Harry jest
twoim Opiekunem, i nigdy nie zapominaj, że to wasza miłość pokonała Voldemorta i pozwoliła ci
zabrać swojego męża ze sobą.
Harry poruszył się w jego ramionach, a Severusowi zaparło dech. Opadł na kolana, wpatrując się w
twarz Harry'ego…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]