[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WIEWIRKI
Był ciepły, letni wieczór. W szklanej tafli jeziorna przeglądał się łysy księŜyc,
uwaŜnie doglądając pluszczących się gwiazd. Gdzieniegdzie srebrnym mieszkankom
nieba towarzyszyły nieśmiało Ŝaby, ogłaszając cichym rechotem swoją obecność.
W wysokim, sosnowym lesie, tuŜ nad brzegiem jeziora zadomowił się obóz
DruŜyny Harcerskiej
WATRA.
Swoje zielone domy rozbili w kręgu zamkniętym
wysoką, drewnianą bramą. Na środku placu apelowego wznieśli maszt dumny
symbol swojego panowania nad lasem.
Tej czwartej nocy obozu wartę wystawiał zastęp
Wiewiórek.
Był to mały,
zaledwie pięcioosobowy zespół wesołych piątoklasistek. Najmniejszy i najmłodszy
zastęp na obozie, ale wcale nie najgorszy. O! Bardzo by się obraziły, gdyby je ktoś
tak nazwał. PrzecieŜ umiały juŜ samarytankę i pionierkę. I nawet coś tam z
terenoznawstwa, chociaŜ druh druŜynowy kiedyś śmiał się z nich, Ŝe nie umieją
zorientować mapy. Ale to było dawno i... juŜ nieprawda. W tę sobotę, kiedy
przyjechały na obóz, w wolnej chwili między obiadem i kopaniem azorka, po
kryjomu uczyły się zerować kompas, układać go na mapie i tak nią obracać, aby
północną strzałkę zrównać z literką N. Wiedzą teŜ, Ŝe ich druŜynowy zieloną
podkładkę i jest przewodnikiem...? nie podharmistrzem. Tak, na pewno to
podharcmistrz, bo przewodnik ma taki sam kolor podkładki, jak u druŜynowego
sznur.
DuŜo juŜ wiedzą
Wiewiórki
i nie boją się nocy. Kto by się bał nocy. Na
pewno nie harcerki Osowieckiej 57ki znane w całej Chorągwi Warszawskiej z
nadzwyczajnej odwagi.
Marta zastępowa
Wiewiórek
i Ala trzymały dzielnie wartę od północy, do
drugiej nad ranem. Warta wyglądała tak: co jakiś czas jedna z nich wypuszczała się
z namiotu na obchód obozu i prędziutko wracała pod brezent. „Co tam” pytała
wtedy ta druga, a ta, która przed chwilą dzielnie stawiała czoło nocy odpowiadała:
„normalka”.
Było juŜ po pierwszej, kiedy nagle w obozie coś zapiszczało. Dziwny dźwięk.
Raz. I drugi. I trzeci. Obie wartowniczki zerwały się na równe nogi, ale Ŝadna nie
wybiegła, by sprawdzić, co się stało. Spojrzały tylko na siebie przestraszonymi
oczami.
No idź szturchnęła wreszcie koleŜankę Marta.
Dlaczego ja? spytała Ala.
Jestem zastępową i musisz wykonywać moje rozkazy wyjaśniła.
Nie wyjdę. Chyba, Ŝe pójdziemy obie.
Ja tu zostanę i będę cię ubezpieczać powiedziała zastępowa. ale zrobiła to tak
mało przekonywająco, Ŝe Ala cofnęła wgłąb namiotu.
Nie pójdę sama! powiedziała.
Boisz się, tak!
A moŜe ty się nie boisz?
Jasne, Ŝe nie powiedziała Marta, nieporadnie kryjąc swój strach. Ja tylko...
Na dworze znowu coś zapiszczało, tym razem tuŜ przy pole namiotu.
Dziewczęta odruchowo cofnęły się i skryły za półką. W tej chwili chciały z całych sił
być niewidoczne. Wtuliły się więc mocno w pachnącą świeŜym drewnem
konstrukcję i zamarły. W rękach jak pistolety ścisnęły latarki wycelowane w
ciemność. Nagle pustkę brezentowego mieszkania wypełniły złowieszcze ślepia
przeraŜającego stwora straszniejszego od wilkołaka. Powoli zaczęły przybliŜać się
do dziewcząt i juŜ miały poŜreć je w całości, kiedy ...Ala zaświeciła latarkę i
namiot wypełnił rozpaczliwy krzyk stwora i ... śmiech harcerek.
***
Na porannym apelu oboźny przeczytał rozkaz L 4/96. A w nim pochwałę dla
zastępu
Wiewiórki
: „Słysząc wśród nocnej ciszy rozpaczliwe wołanie małego kotka,
przełamując strach przed nocnym lasem, wyruszyły niezwłocznie na poszukiwanie,
odnalazły go i nakarmiły ratując od niechybnej śmierci. Tym samym pięknie
zrealizowały ten punkt Prawa Harcerskiego, który głosi, Ŝe:
Harcerka miłuje
przyrodę i stara się ją poznać.
”
Tylko Marta i Ala znały całą prawdę.
Wiesław Ehrsdt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]