[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za granicą
Całkiem inna bajka, czyli jak leczą w Danii
Żółta
karta
Duński system ochrony zdrowia finansowany
jest z powszechnych podatków, nie ma
natomiast odrębnej składki zdrowotnej ani
instytucji pośredniczącej w dystrybucji
pieniędzy i określającej liczbę procedur
wykonywanych przez daną jednostkę.
strze ludności, który pełni równocześnie funkcję
PESEL i NIP), a także nazwisko, numer telefonu
i adres lekarza pierwszego kontaktu. Karta ta wyma-
gana jest we wszelkich kontaktach z władzami i insty-
tucjami państwowymi i świadczy o tym, że jej posia-
dacz zalegalizował pobyt w Danii.
Pierwszy kontakt
Każdy Duńczyk wybiera (tzw. wolny wybór) swo-
jego lekarza pierwszego kontaktu, który leczy,
udziela porad, a także – gdy zachodzi taka koniecz-
ność – kieruje pacjenta na badania specjalistyczne
Dokumentem uprawniającym i wystarczającym do
korzystania z usług służby zdrowia jest tzw. żółta kar-
ta o wymiarach karty bankomatowej. Na niej umiesz-
czone są dane pacjenta (imię, nazwisko i adres
zamieszkania), jego CPR (numer w centralnym reje-
48
menedżer zdrowia
listopad-grudzień 9/2010
za granicą
lub hospitalizację. Wizytę u lekarza umawia się tele-
fonicznie – w wypadku bardzo złego samopoczucia
lekarz przyjmuje pacjenta jeszcze tego samego dnia.
Społeczeństwo duńskie jest prawie w 100 proc. zin-
formatyzowane, dlatego obieg informacji oraz doku-
mentacji medycznej odbywa się drogą elektroniczną
i nie trzeba biegać po wyniki czy opisy zdjęć na dru-
gi koniec miasta. Lekarz widzi wszystko na ekranie
swojego komputera, a niektóre badania (np. spiro-
metria) wykonywane są bezpośrednio w gabinecie.
Recepty są czytelne, gdyż wypisywane przy użyciu
komputera.
Test
Tak się złożyło, iż po prawie czterech latach płacenia
w Danii – niemałych przecież – podatków przyszło mi
na własnej skórze przetestować duńską służbę zdrowia.
Wylądowałem w szpitalu przywieziony przez ambulans
(wezwana za pośrednictwem numeru alarmowego
112 żółta karetka pojawiła się w moim domu bardzo
szybko – nie wiem, czy minęły 3 minuty, a dwóch
ratowników medycznych, z których jeden był kierowcą,
zajęło się mną w pełni profesjonalnie). Mój stan był na
tyle poważny, że niezwłocznie zabrano mnie do szpita-
la. Przez radio poinformowano najbliższą placówkę
(Gentofte Hospital) o zdarzeniu i po kilku minutach
wieziono mnie już szpitalnym korytarzem do izby przy-
jęć, która zajmowała siedem pomieszczeń na parterze.
finansowania służby zdrowia
z podatków powszechnych
należy uznać za godną
naśladowania
”
Zaskoczyły mnie cisza, spokój i brak kolejek. W gabi-
necie, do którego trafiłem, czekała uśmiechnięta pielę-
gniarka. Przywitała się, podała swoje imię i nazwisko
i poinformowała, co dalej będzie się ze mną działo.
Z takim powitaniem w państwowym zakładzie służby
zdrowia spotkałem się po raz pierwszy w swoim ponad
50-letnim żywocie.
Obsługa pielęgniarska
Kolejny pozytywny szok przeżyłem przy wykonywa-
niu EKG – drzwi na korytarz zostały zamknięte, a do
badania użyto elektrod jednorazowych. Gdy w trakcie
dalszych badań zaszła konieczność pobrania krwi z tęt-
nicy promieniowej, pojawiła się nowa pielęgniarka, któ-
ra też przywitała się ze mną i… przeprosiła, że znale-
zienie właściwego miejsca wkłucia w tętnicę nie jest
Tak się dzieje
w państwie duńskim
Przyjeżdżając do pracy lub planując dłuższy pobyt
w Danii, koniecznie trzeba się zaopatrzyć w żółtą kartę
(
sygesikringsbevis
). Jej posiadanie jest dowodem, że prze-
bywa się w tym kraju legalnie, zawiera ona informacje
o miejscu zamieszkania i – co najważniejsze – świadczy
o tym, iż mamy prawo do korzystania ze świadczeń duń-
skiej służby zdrowia. Aby otrzymać kartę, trzeba mieć
zgodę na pracę i pobyt, czyli
opholds- og arbejdstilladel-
se
, umowę o pracę, a także numer CPR, który uzyskuje
się w urzędzie imigracyjnym właściwym dla miejsca pra-
cy po złożeniu wniosku wypełnionego przez pracodawcę.
Mając te wszystkie dokumenty, należy z paszportem lub
dowodem osobistym udać się do
Folkeregistret
(Biuro
Ewidencji Ludności) właściwego dla swojego miejsca
zamieszkania i wypełnić wniosek o wydanie żółtej karty.
Urząd wysyła ją na adres zamieszkania podany we wnio-
sku (od 7 do 10 dni od złożenia wniosku).
Żółta karta służy nie tylko do kontaktów z instytucjami
ochrony zdrowia. Dzięki niej można w bibliotekach
korzystać bezpłatnie z internetu, zamontować telefon
w domu, korzystać z usług telefonii komórkowej czy
wypożyczyć samochód. Należy ją mieć zawsze przy
sobie, bo w wielu instytucjach jej okazanie jest warun-
kiem
sine qua non
załatwienia sprawy.
Wypełniając wniosek o żółtą kartę, mamy możliwość
wyboru lekarza. Najczęściej wybiera się lekarza, które-
go gabinet znajduje się blisko naszego miejsca
zamieszkania. Lekarza można zmieniać, ale za każdym
razem kosztuje to 150 koron. Gdy zmienia się miejsce
zamieszkania, nowa żółta karta wydawana jest bez-
płatnie.
listopad-grudzień 9/2010
menedżer zdrowia
49
”
Obowiązującą w Danii zasadę
za granicą
w 100 proc. zinformatyzowane,
dlatego obieg informacji
i dokumentacji medycznej odbywa
się drogą elektroniczną
rozmiarów przewoźny bufet i mogłem dowolnie skom-
ponować zestaw obiadowy, wskazując salowej wybrane
składniki (chorzy leżący zamawiają posiłki u pielęgniar-
ki). W innym miejscu korytarza stoją pojemniki z napo-
jami (woda, soki z cukrem i bez cukru), z których moż-
na korzystać do woli. Naczynia i sztućce są jednorazowe.
Badanie
Przyszła kolej na szczegółowy wywiad i badanie.
Przy moim łóżku pojawił się lekarz w towarzystwie
młodego człowieka – studenta medycyny. Po przed-
stawieniu się Martin – tak miał na imię badający
i „przesłuchujący” mnie lekarz – zapytał, czy wyrażam
zgodę, aby w badaniu i wywiadzie uczestniczył stu-
dent. Rozmowa, podobnie jak wszystkie od początku
mojego pobytu w szpitalu, odbywała się w języku
angielskim (trzeba podkreślić, iż znajomość języka
angielskiego jest w Danii obowiązkowa wśród lekarzy
i personelu medycznego). Późnym popołudniem prze-
wieziono mnie na pododdział izolacyjny, a przyczynę
przeprowadzki szczegółowo wyjaśniono – wyniki
wszystkich badań nie były jeszcze znane, a objawy
mojej choroby były bardzo podobne do tych, które
stały się powodem ogłoszenia niedawno przez WHO
pandemii. Zostałem na oddziale sam. W szafce znala-
złem przybory do golenia i kilka innych drobiazgów,
których nie zdążyłem zabrać z domu. Dzięki Bogu
mogła odwiedzić mnie żona i przywieźć polską prasę
oraz kilka niezbędnych rzeczy. Ciągle nie wiedziałem,
jak długo pozostanę pod opieką tych życzliwych
i uśmiechniętych pielęgniarek. Choć czułem się o wie-
le lepiej niż w chwili przyjęcia, nie do mnie należała
decyzja o powrocie do domu. Wreszcie trzeciego dnia
po śniadaniu ponownie odwiedził mnie Martin –
lekarz – i informując jeszcze raz o przyczynie przeno-
sin do izolatki, powiedział, iż zostanę wypisany. Zapy-
tał, w jakim języku życzę sobie kartę informacyjną –
po duńsku czy po angielsku. Wybrałem oczywiście
język angielski. Pielęgniarka przyniosła mi leki na naj-
bliższe 10 dni i wyjaśniła, jak je zażywać. Dostałem
także spirometr do pomiaru wydolności oddechowej
płuc z tabelą do zapisywania wyników. Spakowałem
się i czekałem. Wreszcie lekarz przyniósł mi wypis,
życzył miłego dnia i wszystkiego dobrego. Pielęgniar-
ka zamówiła mi taksówkę i wróciłem do domu.
Od mojego wyjścia ze szpitala upłynęło trochę cza-
su, a nadal mam przed oczyma uśmiechnięte, serdecz-
ne pielęgniarki i te wszystkie miłe niespodzianki, któ-
re spotkały mnie w Gentofte Hospital. Obowiązującą
w Danii zasadę finansowania służby zdrowia z podat-
ków powszechnych, a nie z odrębnej – ciągle ponoć
niewystarczającej na pokrycie wszystkich potrzeb –
składki za pośrednictwem funduszu należy uznać za
godną naśladowania.
”
łatwe, a samo wkłucie może trochę zaboleć. Czułem się,
jakbym był jedynym i najważniejszym pacjentem, dla
którego wszyscy mają czas i z przyjemnością i oddaniem
niosą pomoc nawet o tak późnej porze (do szpitala tra-
fiłem około godziny 23.00). Po kilku godzinach spę-
dzonych w izbie zapadła – po zasięgnięciu opinii leka-
rza konsultanta – decyzja o hospitalizacji w celu
wykonania kolejnych niezbędnych badań. Przyjąłem ją
z pokorą i spokojem – choć wolałbym wrócić do domu
i do pracy – nie mając zielonego pojęcia o czekających
i wystarczającym do korzystania
z usług służby zdrowia jest
tzw. żółta karta o wymiarach
karty bankomatowej
”
mnie niespodziankach. Po krótkiej chwili zostałem
„ometkowany” – na ręce pojawiła się opaska z imie-
niem, nazwiskiem, numerem CPR z kodem kreskowym
i nazwą szpitala. W podobny sposób oznaczona została
moja odzież. Była jeszcze noc, gdy na tym samym łóż-
ku, na którym leżałem w izbie przyjęć, zostałem prze-
wieziony na oddział szpitalny. Trafiłem do 4-osobowej
sali (sale są maksymalnie 4-osobowe), gdzie każdy
pacjent oddzielony był od pozostałych kotarami. Po kil-
ku minutach na salę weszła Anette i witając się ze mną
tak, jak wcześniej uczyniły to jej koleżanki, zmierzyła
mi temperaturę (w uchu) i wręczyła ulotkę z informacją
o przysługujących mi prawach, terminach posiłków,
organizacji dnia itp. Zapytała mnie także, co chciałbym
dostać na śniadanie. Na badanie RTG płuc wieziono
mnie na łóżku – podziemnym korytarzem do jednego
z sąsiednich budynków. Przy obiedzie obsłużyłem się
sam, gdyż mogłem chodzić. Na korytarzu stał sporych
Krzysztof Kozik,
Kopenhaga
50
menedżer zdrowia
listopad-grudzień 9/2010
”
Społeczeństwo duńskie jest prawie
”
Dokumentem uprawniającym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]