Zofia Nałkowska - Medaliony(1), KSIĄŻKI

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zofia Nałkowska
Medaliony
Motto:
Ludzie ludziom zgotowali ten los
PROFESOR SPANNER
Tego rana byliśmy tam po raz drugi. Dzień był pogodny, majowy, chłodnawy. Wiatr od
morza szedł rześki, coś sprzed lat przypominał. Za drzewami szerokiej, wyasfaltowanej alei
stał mur ogrodzenia, za nim ciągnął się rozległy dziedziniec. Wiedzieliśmy juŜ, co przyjdzie
nam zobaczyć. _ ___
TynTrazem towarzyszyło nam dwóch starszych panów. Ci przyszli w charakterze "kolegów"
._ Spannera - obaj profesorowie, obaj lekarze/ 11 { i uczeni. Pedant wysoki, siwy, o twarzy
szczupłe^T ) \ ^ i szlachetnej, drugi równie duŜy, ale przy tym tęgi i cięŜki. Jego pełna twarz
wyraŜała dobrodu-S7ność i jakby zatroskanie.
Ubrani byli dość podobnie i nie po naszemu, raczej prowincjonalnie - w czarne, długie
wiosenne palta z dobrej wełny. Na głowach mieli miękkie, równieŜ czarne kapelusze^ /
'Skromny, nietynkowany domek z cegły stał w rogu podwórza, na uboczu, jako niewaŜny
pawilon duŜego gmachu, w którym mieścił się Instytut Anatomiczny..^]
Naprzód zeszliśmy do rozległej, ciemnej piwnicy. W pochyłym świefe, idącym od dalekich,
wysoko umieszczonych okien, umarli leÅœeli jak
wczoraj. Ich ciała, nagie, białokremowe, młode, podobne do twardych rzeźb, były w
doskonałym stanie, mimo Ŝe czekały tu juŜ od szeregu miesięcy na chwilę, w której wreszcie
przestaną być potrzebne;
•' LeŜeli juŜ w sarkofagach, w cementowych, długich basenach z uniesionymi pokrywami -
wzdłuŜ, jedni na drugich. Mieli ręre opuszczone wzdłuŜ ciała, nie złoŜone na piersiach
według pogrzebowego rytuału. A głowy odcięte od torsów tak równo, jakby byli z kamienia.
W jednym z tych sarkofagów le/ał na stosie umarłych znany juŜ ,,marynarz" bez głowy -
młodzieniec wspaniały, wielki jak gladiator. Na jego piersi szerokiej wytatuowany był kontur
statku. Poprzez zarysy dwóch kominów przechodził napis wiary daremnej: Bóg z nami.
Mijaliśmy jeden za drugim baseny pełne trupów, a obaj cudzoziemscy panowie szli takŜe i
takÅœe patrzyli. Byli lekarzami i lepiej od nas rozumieli, co to znaczy^Na potrzfiby" Instytutu
Anatomicznego przy uniwersytecie wystarczyłby zapas czternastu trupów. Tu było ich trzysta
pięćdziesiąt.
Dwie kadzie zawierały same głowy bezwłose, odcięte od tamtych ciał. LeŜały jedne na
drugich - twarze człowiecze, niby zesypane do dołu ziemniaki - jak popadło: jedne bokiem,
jak się leŜy na poduszce, inne obrócone w dół albo na wznak. Ęyły Ŝółtawe i gładkie, fez
świetnie zakonserwowane, teŜ równiutko od karku odcięte, jak z kamienia^
W rogu jednej kadzi spoczywała na wznak ta nieduŜa, kremowa twarz chłopca, który
umierając mógł mieć osiemnaście lat. Lekko skośne,
ciemne oczy nie były zamknięte, tylko zaledwie spuszczone. Pełne usta, barwy tej samej co
twarz, przybrały wyraz cierpliwego, smutnego uśmiechu. Brwi równe i wyraźne unosiły się
ku skroniom jakby z niedowierzaniem. Oczekiwał w tej najdziwniejszej, przechodzącej jego
pojęcie sytuacji na ostateczne orzeczenie świata.
^Dalej były znowu baseny z umarłymi, a później kadzie z ludźmi przeciętymi na pół,
pokrajanymi na części i odartymi ze skóry. W jednym tylko basenie leŜały osobno i daleko
nieliczne zwłoki kobieta
Poza tym w podziemiu obejrzeliśmy jeszcze parę basenów pustych, zaledwie wykończonych,
bez pokryw. Oznaczały, Ŝe zapas trupów, potrzebnych Ŝyjącym, był niedostateczny, Ŝe istniał
zamiar powiększania całej imprezy.
Później z obu profesorami przeszliśmy do rzer-wonego domku i tam widzieliśmy na
wyziębłym palenisku ogromny kocioł, pełen ciemnej cieczy. Ktoś obyty z terenem uchylił
pokrywy i pogrzebaczem wyciągnął na wierzch ociekający płynem, wycJotowany tors
człowieczy, odarty ze skóry.
W dwóch innych kotłach nie było nic. Ale w pobliŜu, na półkach oszklonej szafy, leŜały
rzędem wygotowane czaszki i piszczele.
^^Widzieliśmy teŜ skrzynię, a w niej ułoŜone war-\ stwcimi - oczyszczone z tłuszczu,
spreparowane cienko płaty skóry ludzkiej. Na półce słoje z sodą kaustyczną, przy ścianie
wmontowany w mur kocioł z zaprawą i duŜy piec do spalania odpadków i kości.
<^
Wreszcie na wysokim stole kawałki mydła bi-iławpao i rhropnwatpao i parę metalowych,
powalanych zeschłym mydłem foremek, l taJ
Nie wchodziliśmy juŜ tym razem na strych po drabinie, by oglądać tam zalegające wysoko
polepę zsypisko czaszek i kościJ Zatrzymaliśmy się tylko na chwilę w tej części dziedzińca,
gdzie widać ślady spalonych całkowicie trzech budynków, szczątki pieców metalowych typu
kremoto-ryjnego i bardzo licznych rur i przewodów. Wiadomo, Ŝe i czerwony domek
podpalano juŜ dwukrotnie. Za kaŜdym razem jednak powstający poŜar został dostrzeŜony i
ugaszony.
Wyszliśmy razem z profesorami, którzy od razu odłączyli się od nas i prowadzeni przez
kogoÅ› nieznajomego udali siÄ™ w swojÄ… drogÄ™.
Przed Komisją zeznaje człowiek młody, chudy i blady, o wyraźnych oczach niebieskich,
przyprowadzony na badanie z więzienia. Nie mający pojęcia, czego od niego chcemy.
Mówi z namysłem, powaŜnie i smutnie. Mówi jednak po polsku, tylko z akcentem obcym,
cokolwiek grasejujÄ…c.
Mówi, Ŝe jest gdańszczaninem. Był w szkole powszechnej, później skończył jeszcze sześć
klas i zrobił maturę. Był ochotnikiem, był harcerzem. Na wojnie dostał się do niewoli i uciekł.
Pracował na ulicy przy śniegu, potem w fabryce amunicji. TeŜ uciekł. Rzecz na ogół dzieje
się w Gdańsku.
Niemiec zamieszkał u jego matki, gdy ojca zabrali do obozu koncentracyjnego. Ten Niemiec
dał mu pracę w tutejszym Instytucie Anatomicznym. I tak dostał się do profesora Span-nera.
10
Profesor Spanner pisał ksiąŜkę o anatomii i wziął go na preparatora trupów. W uniwersytecie
miał wykłady, taki kurs preparatorski dla studentów. Wydawał swoją ksiąŜkę, dla tej ksiąŜki
pracował. Jego zastępca, profesor Wohimann, teŜ pracował - jednak nie moŜe powiedzieć,
czy dla jakiejÅ› ksiÄ…Åœki, czy tak...
Ta oficyna była wykończona w roku 1943 na Palarnię. Spanner wtedy postarał się o maszyny
do oddzielania mięsa i tłuszczu od kości. Z kości miały być robione kościotrupy. W roku
1944 profesor Spanner kazał, Ŝeby studenci odkładali tłuszcz z trupów osobno. Co wieczór po
skończeniu kursów, jak studenci odeszli, robotnicy zabierali talerze z tłuszczem. Były teŜ
talerze z Ŝyłami i z mięsem. Więc mięso wyrzucali, albo palili. Ale ludzie w mieście skarŜyli
się policji, więc wtedy profesor kazał, Ŝeby palili w nocy, bo za duŜy smród był.
Studenci mieli takŜe powiedziane, Ŝeby skórę całkiem czyściutko juŜ odjąć, później tłuszcz
czysto, później według ksiąŜki preparatorskiej muskuły ^Ŝ do kości. Tłuszcz wybierany przez
robotników z talerzy później został leŜeć całą zimę, a później, jak studenci wyjeŜdŜali, był
przez pięć-sześć dni wyrobiony na mydło.
Profesor Spanner zbierał równieŜ skórę ludzką. Mieli ją ze starszym preparatorem von Ber-
gen wyprawiać i coś z niej robić.
- Starszy preparator von Bergen - to był mój bezpośredni przełoŜony. Zastępcą profesora
Spannera był doktor Wohimann. Profesor Spanner był cywil, ale zgłosił się do SS jako lekarz.
Gdzie jest teraz doktor Spanner, więzień nie wie,
11
- Spanner odjechał w styczniu 1945 roku. Jak odjeŜdŜał, kazał nam tłuszcz zbierany w
semestrze dalej wypracować, kazał nam porządnie mydło i anatomię robić i sprzątać, zęby
ludzko wyglądało. Receptu nie kazał sprzątać, moŜe zapomniał. Mówił, Ŝe wróci, ale juŜ nie
wrócił. Pocztę, jak wyjechał, posyłali mu do Halle an der Saale, Anatomisches Institut.
•" __^Siedzi, zeznając, na krześle pod ścianą, na-przeciwko okien, w świetle. Jest całkowicie
widoczny - w swych zastanowieniach i namysłach, w usilnej chęci, aby dokładnie powiedzieć
wszystko, jak było, by nie opuścić nic. On jest jeden, a nas jest osób kilkanaście: członkowie
Komisji, miejscowe władze, sadownicy.
Nadmiar gorliwości sprawia, Ŝe niekiedy bywa niejasny.
- Co to jest recept?
- Recept wisiał na ścianie. Asystentka, która była ze wsi, przywiozła stamtąd recept na mydło
i wypisała. Nazywała się Koitek. Asystentka /techniczna. Ona teŜ wyjechała, ale do Berlina.
Oprócz receptu była Jęszcz& -notatka na ścianie. ^Fe napisał von I3ergen. Ona dotyczyła
zupełnego oczyszczenia kości do wyrobu kościotrupów. Ale kości się nie udały, zniszczyły
się. Albo była za duŜa temperatura, albo za silny płyn - zatroszczył się jeszcze tym dawnym
kłopotem.
- Mydło z receptu zawsze się udało. Tylko raz się nie udało. To ostatnie, co leŜało w Palarni
na stole, ono nie jest udane.
_^Produkcja mydła odbywała się w Palarni. Kierował produkcją sam doktor Spanner ze
starszym preparatorem von Bergen. Z tym, co jeździł po
trupy. Czy jeździłem z nim? Tak jest. Jechałem tylko dwa razy. I do więzienia w Gdańsku teŜ
raz^.
"Trupy przywozili naprzód z domu wariackiego,. ale później nie starczyło tych trupów.
Wtedy Spanner rozpisał wszędzie do burmistrzów, Ŝeby trupów nie grzebać, tylko Ŝe przyśle
po zwłoki Instytut. Przywozili ze Stutthoffu z obozu, z Królewca na śmierć skazanych, z
Elbląga, z całego Pomorza. Dopiero jak w gdańskim więzieniu wystawili gilotynę, to juŜ było
dosyć trupów...
PrzewaŜnie to były trupy polskie. Ale raz byli i wojskowi niemieccy, ścięci w więzieniu
podczas uroczystości. A raz przywieźli cztery czy pięć trupów i nazwisko było rosyjskiej
Trupy .von,. B^rgenJgrzyw-oził.zawszę w nocy.
-^JCo^to była 2.0. uroczystość?
- Uroczystość była w więzieniu. Poświęcenie gilotyny. Zaproszony był szef Spanner i róŜni
goście. Szef wziął starszego preparatora von Bergen i mnie. Dlaczego mnie wziął, nie wiem,
bo nie byłem zaproszony. Goście przyjechali autami i przyszli piechotą. Weszli do tej sali.
Ale my tam nie weszliśmy, tylko musieliśmy czekać. Myśmy juŜ oglądali gilotynę i
szubienicę do wieszania. To wtedy byli ci czterej wojskowi niemieccy skazani na śmierć. I
podobno święcił ksiądz niemiecki.
Widziałem, jak wpuścili jednego więźnia. Kajdanki miał z tyłu, boso, czarne nogi, tylko
spodnie, a tak był nagi.
Była fioletowa zasłona, za nią drugi pokój i prokurator. Starszy preparator rozmawiał później
z katem i opowiadał. Więc słyszeli mowę prokuratora, szum, jakieś rozciąganie, tupali
nie - jakby ktoś biegał. I uderzyło Ŝelazo. Kat meldował, Ŝe wyrok wykonany. A my juŜ
widzieliśmy, jak czterech trupów wynieśli w trumnie otwartej.
Czy to był ksiądz przy tym poświęceniu, ja nie wiem. Ale mówili, Ŝe jeden wojskowy w
mundurze to był ksiądz.
\Na jedenJ[az .to. z tegp^ więzienia von Bergen przywieźli z Wohimannem sto trupów.
fAle później Spanner chciał trupów z głowami. Nie chciał teŜ rozstrzelanych, za duŜo koło
nich było roboty, zawsze zaśmiardły. Jeden na przykład niemiecki wojskowy przyszedł
skazany na śmierć. Ten miał nogę złamaną i przestrzeloną. A był teŜ i bez głowy. Wszystko
naraz. Z zakładu wariackiego to były trupy z głowami.
Spanner schował zawsze trupy na zapas. Bo ~ jak później było za mało trupów, więc wtedy
juŜ musiał brać trupów bez głów.
Ten wielki marynarz bez głowy jest z gdańskiego więzienia. Trupy przecięte wpół są dlatego,
Ŝe całe nie chciały wejść do kotła, nie
chciały się zmieścić^ •"ii-"^-, -J Człowiek jeden da tłuszczu moŜe z pięć ki-
"'" logramów. Tłuszcz przechowywał się w Palarni w basenie kamiennym. Ile?
Myśli długo, chce być jak najbardziej dokładny.
- Jeden i pół cetnara. Zaraz jednak dodaje;
- Tak było dawniej. Ale ostatnim razem było mniej. Jak juŜ zaczęli cofać się do Rzeszy - to
był moŜe jeden cetnar...
14
O produkcji mydła midl nikt nie wiedzieć. Spanner zabronił mówić nawet studentom. Ale oni
tam zaglądali, potem moŜe jeden drugiemu powiedział, więc chyba •wiedzieli... A nawet raz
tak było, Ŝe do Palarni zawołali czterech studentów i z nimi razem gotowali. Ale na co dzień
dostęp do produkcji miał szef, starszy preparator, ja i dwóch robotników, Niemców. Mydło
gotowe brał doktor Spanner i on nim dysponował.
- Mydło gotowe?... No, jak się zrobi - ono naprzód jest miękkie, no to musiało ostygnąć.
Wtedy musieliśmy pokrajać... I Spanner zamknął mydło na klucz. Tam było nie samo mydło,
maszyna tam stała. Chodziliśmy w pięciu. A inni musieli prosić o klucz, gdy chcieli wejść.
- Dlaczego to był sekret? Nad tym zastanawia się dłuŜej. Pragnie odpowiedzieć wedle
najlepszej swej wiedzy.
- MoŜe się Spanner bał albo co... - rozwaŜa w skupieniu. - Moja myśl jest taka, Ŝe gdyby się
ktoś dowiedział cywilny w mieście, to moŜe by był z tego jaki bałagan...
Mogło się zdawać, ze i tu rozwieszona jest między nami a nim jakaś ,,fioletowa zasłona". Nie
było na niego sposobu.
I ktoś zapytał wreszcie:
- Czy nikt wam nie powiedział, Ŝe robienie mydła z tłuszczu ludzkiego jest przestępstwem?-.
Odparł z zupełną szczerością;
- Tego mi nikt nie powiedział.
To jednak daje mu do myślenia. Nie od razu odpowiada na dalsze pytania. Wreszcie robi to
bez niechęci.
-^Owszem, przyjeŜdŜali róŜni do Instytutu i do Spannera.-Profęsor Klotz^ Schmidt,
RossmaniL
15
do niego przyjeŜdŜali. Był raz minister zdrowia w Instytucie Higieny i minister oświaty, tez
był gauleiter Forster. Jako rektor całej Akademii Medycznej przyjmował ich profesor
Grossmann,J
y "" ^
(Niektórzy byli, jak ten dom jeszcze nie stał, więc oni zwiedzali tylk(r) Anatomię, badając,
jaka jest Anatomia, czy czego moŜe brakJ A chociaŜ juŜ była Palarnia - no, to mydło zostało
zawsze po czterech, pięciu dniach sprzątane. Nie mogę mówić, czy widzieli to mydło. Mogli
widzieć. I w czasie inspekcji recept zawsze wisiał. Więc jak czytali, to chyba wiedzieli, co
tam gotujÄ….
- Tak, szef kazał mnie robić to mydło z robotnikami. Dlaczego mnie? Nie wiem. O Span-
nerze, jak tak zamykał mydło, to sam myślałem, Ŝe on robi jakieś szaberstwo. Gdyby miał
pisać w swojej ksiąŜce o mydle, toby nam tak nie zabronił o tym mówić. MoŜe on sam
przyszedł na tę ideę, Ŝeby robić mydło z resztek?... Chyba nie dostał na to polecenia, bo
wtedy by się nie musiał sam starać o recept...
Z tych rozwaŜań nie wynika Ŝadna pewność.
- Co studenci?... Tak jak my. KaŜdy się bał tym mydłem myć na początku... Obrzydzenie było
do tego mydła. Zapach miało niedobry. Profesor Spanner bardzo się starał, Ŝeby ten zapach
ustał. On pisał do chemicznych zakładów, Ŝeby przysyłali olejki. Ale zawsze czuć było, ze to
nie takie mydło.
- Owszem, mówiłem w domu... Z początku nawet jeden kolega widział: miałem dreszcz, Ŝe
moŜna się tym myć. W domu mama teŜ się obrzydzała. Ale się dobrze mydliło, więc go
uŜywała do prania. Ja się przyzwyczaiłem, bo było dobre...
16
Na jego chudej, wybladłej twarzy pojawia się •Wyrozumiały uśmiech.
- W Niemczech, moŜna powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić - z niczego...
^ ^r ' " r ^ . '' ""/ 3 ^
Po południu wezwaliśmy obu starych profeso-rów-lekarzy, kolegów Spannera, na przesłucha-
^ nie. Rozmowy odbyty się w obrębie terenu ich/ pracy, w pustej salce jednego z gmachów
szpital
nych.
Obaj - badani z osobna - oświadczyli, Ŝe o istnieniu budynku mieszczącego ukrytą fabrykę
mydła nie było im nic wiadomo. Oglądali ją tego rana po raz pierwszy i widok ten wywarł na
nich wstrzÄ…sajÄ…ce wraÅœenie.
Obaj - badani z osobna - oświadczyli, Ŝe Spanner, człowiek najwyŜej czterdziestoletni, był w
zakresie anatomii patologicznej powagÄ… naukowÄ…. O jego stronie moralnej nie mogli nic
powiedzieć, znając go od niedawna i rzadko widując. Wiedzieli tylko, ze naleŜał do partii.
KaŜdy zeznając siedział z dala od nas na odosobnionym krześle, z wyraźnym przygnębieniem
na twarzy. KaŜdy siedział, nie zdjąwszy swego czarnego palta, czarny kapelusz
przytrzymując ręką na kolanach.
Obaj mówili roztropnie i z ostroŜnością. Obaj, mówiąc, wszystko brali pod uwagę, Gdańsk o
tej majowej porze był jeszcze pełen NienfĆÓw, ulicami przeciągały zastępy jeńców
cfięEaTeckich, obsypywanych kwiatami przez ich As:ot>ie^v, Ale ^\ władze były polskie, a
w garnizonieisfBÅ‚y wo^&ka sowirckie.
2 Medaliony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apo.htw.pl

  •